" Przyjaciel staje się fragmentem naszej biografii, jak data urodzenia, pierwsza szkoła czy imiona rodziców. Janusz Leon Wiśniewski "

Milczące góry

Pojechaliśmy w piątek, ostatnim pociągiem, na ostatnią stację, do ostatniego przygranicznego miasteczka. Pachniało świeżym deszczem. Z knajp wychodzili ostatni klienci. Miasto powoli kładło się do snu.

Minęliśmy ostatnie domy. Latarnie doświetlały zmęczonym, żółtym światłem, końcowe metry asfaltu. Potem już tylko ciemność. Szliśmy szybkim krokiem. Góry się piętrzył, kilometry ginęły za nami.  Jakże cicho wkoło.

Czwarta rano, postój i wieszanie hamaków. Przez najbliższe 2,5 godz zapewnią nam odrobinę snu.

8 rano. Mijamy pierwszego turystę. Niewielu ich potem było. Może ze dwudziestu w okolicach Śnieżnika.

W jednej chwili niebo posiniało a grzmoty zapowiedziały rychłą zmianę pogody. Pogoniliśmy  dalej w nadziei wyprzedzenia deszczu. Złapał nas w lesie. Rzęsisty,ciężki i zimny. Zmieniamy plany?-zapytałem. Nie, plany są od tego, aby się ich trzymać-odpowiedział przyjaciel.  Kałuże zamieniły się w rwące potoki a my ruszyliśmy dalej w podskokach.

Mały kryzys dopadł nas w prastarej puszczy. Kawałek banana, baton i kolejne metry, które z wolna pokonaliśmy obudziły na nowo ducha przygody. W kilkanaście godziny pokonaliśmy 64 km przez piękne łąki, lasy i góry. Nie było zbędnych słów, tylko my, góry i droga.

Plecy bolą od drewnianej ławki. Jesteśmy na przystanku autobusowym w innym, trochę zapomnianym miejscu. Pies Adama wyskakuje ze śpiwora i radośnie merda ogonem. Czas wstawać, 4 rano. Z oddali słychać silnik autobusu, którym wrócimy do domu. To był fantastyczny wyjazd i jesteśmy z siebie dumni. Prawdziwym bohaterem jest jednak Megi, mały piesek o jeszcze mniejszych łapkach. Kompan większości naszych wyjazdów.

 

0 Comments

Leave A Comment

Your email address will not be published.