" Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz-A. Einstein "

Po co nam pszczoły?-wywiad z Konradem Zaremba

Konrad Zaremba. Leśnik – zajmuje się ekologią pszczół. Szczególnie pasjonuje go zrozumienie udziału pszczół w tworzeniu różnorodności biologicznej. Wierzy, że jako ludzie możemy mądrze gospodarować środowiskiem naturalnym gdzie jednocześnie będzie zabezpieczony interes pożytecznych owadów. W kierunku zrozumienia tych zależności prowadzi badania i obserwacje a wnioski z nich płynące stale przekuwa w narzędzia służące ochronie pszczół oraz ich siedlisk. W tym celu opracował na terenie Nadleśnictwa Międzylesie projekt Bartnicy Sudetów, którym wciąż kieruje, a którego najważniejszym celem było stworzenie siedlisk sprzyjających wzrostowi populacji pszczół miejscowych z gatunku Apis mellifera. Współpracuje z ośrodkami naukowymi w Poznaniu i Krakowie oraz wybitnymi ludźmi, którzy w pszczołach widzą coś więcej niż miód. Jakość naszego życia zależy między innymi od zapylaczy. Dlatego warto skupić na nich uwagę i zrozumieć co możemy dla nich robić w czasach gospodarczego wzrostu i postępujących zmian klimatycznych.

Zaciekawiłem Was? Zapraszam na wywiad 🙂

Podobno głupich pytań nie ma. Po co nam pszczoły?

KZ: Szczególnie dzisiaj ludzie wydają się myśleć, że brak wiedzy to ujma, że skoro można wszystko znaleźć w Internecie, to nie możesz nie mieć wiedzy w temacie. Jednak WIEDZIEĆ oznacza, że nie tylko posiedliśmy akademicką wiedzę, ale też potrafimy ją przetworzyć w doświadczeniu. Ciężko zatem znaleźć dobrych odpowiedzi na to pytanie w internecie. W zasadzie, w przeczytanych przeze mnie książkach również tego pytania i odpowiedzi na nie, nie spotykam. Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że nie zastanawialiśmy się wcześniej tak bardzo nad otaczającą nas przyrodą. W obliczu zmian klimatycznych pytania te nabierają dodatkowych znaczeń i stają się uporczywie ważne, aby WIEDZIEĆ.

Pszczoły jako element biosfery nadają jej pewnego smaku, niekiedy mierzonego w ilości dostępnego jedzenia, ale też w zasadzie stabilności obiegu energii. Moje badania dowodzą, że jako ludzie raczej niewiele wiemy o pszczołach. W zasadzie znamy jedną – taką co produkuje miód.

Na świecie mamy blisko 20 tys gatunków pszczół. W Polsce żyje ich ponad 470 gatunków. Tak duża różnorodność gatunkowa sprawia, że nie sposób nie zainteresować się tym, co one w ogóle robią? Zdecydowana większość nie zbiera miodu, który człowiek mógłby im odebrać i spożywać. W Polsce tylko pszczoła miodna i pszczoły z rodzaju bombus potrafią gromadzić miód, przy czym tylko pszczoły miodne produkują go na tyle dużo, że technicznie jest możliwe jego towarowe pozyskiwanie. Jednak rolą pszczół nie jest produkcja miodu.

Zasadniczo, jeśli dobrze zastanowimy się nad naszymi potrzebami, to miód nie jest nam w niczym potrzebny. Jako suplement, pyszny deser – owszem. Ale bardziej potrzebujemy efektu, który wydarza się przy zbiorze nektaru, a w zasadzie efektu, do którego przyczyniają się liczne gatunki pszczół. Mowa o zapylaniu. Bez tej funkcji życie na ziemi mogłoby być nieznośne (choć daleki jestem od stwierdzenia, że niemożliwe). Faktycznie pszczoły mają ogromny wkład w zapylaniu roślin kwiatowych, z których wiele produkuje owoce niezbędne do życia człowieka, ale też rozmaitym zwierzętom kręgowym. Nie można jednak zapominać, że swój udział w zapylaniu mają w zasadzie wszystkie gatunki błonkówek a także chrząszcze, których w naszej entomofaunie na szczęście nie brakuje. Pszczoła jednak ma ten szczególny rodzaj urody, że jak myślimy o zapylaniu, to myślimy właśnie o pszczole. To świetny powód aby szeroko rozmawiać o lesie, ekologii a wreszcie o zapobieganiu zmianom klimatycznym. Od pszczoły można rozpocząć każdą ciekawą rozmowę o przyrodzie.

Które z nich (myślę głównie o podgatunkach natywnych-nasi autochtoni) są szczególnie ciekawe? Wygląd, zachowanie,…

KZ: Szczególnie ciekawe są trzmiele. Być może dlatego, że po pszczole miodnej to najlepiej poznany rodzaj pszczół, ale też kiedy przyglądamy się trzmielom, nie da się ich zwyczajnie nie lubić. Nie są agresywne, pozwalają się podglądać, prowadzą ciekawe życie społeczne i przede wszystkim mają ciekawe strategie zapylania. Bywają dużo bardziej skuteczne od pszczoły miodnej (która wygrywa w zapylaniu głównie liczebnością rojów) gdyż ich długi języczek pozwala na zapylanie kwiatów niedostępnych dla innych zapylaczy. Co więcej, wypracowały bardzo szczególny sposób podgryzania kielichów kwiatowych u nasady aby dostać się do nektaru kiedy ich długi języczek już nie wystarcza. Wszystkie z żyjących około 20 gatunków trzmieli zasługuje na miano najważniejszego spośród pszczół. Dlatego zachęcam, aby bliżej poznać ich zwyczaje i objąć ochroną ich naturalne siedliska.

W przypadku pszczoły miodnej szczególnie interesujące są miejscowe podgatunki, które w dobie intensywnego pszczelarstwa są nieustannie wypierane z naturalnych siedlisk. Już dzisiaj możemy potwierdzić, że natywne podgatunki pszczoły miodnej występują w naturalnym środowisku. Dawniej uważano, nawet wypowiedziało się w tej sprawie kilku ważnych naukowców, że pszczół miodnych w naturze już nie ma. Otóż są i mam nadzieję, że ich populacja będzie wzrastać, podobnie jak ma to miejsce w USA, gdzie pszczelarze zrozumieli istotny wpływ pszczół żyjących dziko w lesie na stabilność populacji pszczół miodnych na pasiekach. Ta zależność wynika z ciągłego dostępu do genów pszczół które nie podlegają ingerencji człowieka, w tym akarycydów czy jakichkolwiek innych związków chemicznych, z których składają się środki zwalczające pasożyty i wzmacniające rodziny pszczele. Pszczoły w lesie żyją bez ingerencji człowieka. Wypracowują własne strategie radzenia sobie z pasożytami. Przede wszystkim dopasowują się do dostępnych zasobów, co w dłuższej perspektywie pozwala na przeżycie w dobie ciągłych zmian klimatycznych. Człowiek natomiast próbuje stale zwiększać swoją produkcję. Ingeruje w genetykę pszczół, poszukując hybryd spełniających głównie produkcyjne walory. To nie jest złe, ale w oderwaniu od dbałości o natywne populacje, może prowadzić do zachwiania całą populacją.

Bzyczą, kręcą się blisko nas, chcą nas „załatwić”. Tak uważa mój syn i pewnie nie jest odosobniony w tym przekonaniu. Jak zaprzyjaźnić się z pszczołami?

KZ: Pszczoły miodne mają bardzo wysoko postawiony próg tolerancji na czyjąkolwiek obecność w ich pobliżu. Tego nie zmienimy. One już takie są, że pilnują bardzo pieczołowicie swojego gniazda, ale i otoczenia. Oczywiście hybrydyzacja prowadzi do pojawiania się pszczół łagodnych jak baranki, ale to chwilowa sytuacja, bowiem już córki nie będą takie miłe.

Jeśli chcecie obserwować życie pszczół zawsze polecam dwie rzeczy: zakładanie siedlisk zbliżonych do naturalnych (gliniane mury, skarpy ziemi, trzcinowe rurki, domki) albo po prostu wyjście na łąkę czy do lasu. W pierwszym przypadku zbliżymy pszczoły do naszych domostw i faktycznie będziemy mogli je obserwować z bliska, przy porannej kawie na tarasie. W drugim przypadku będziemy świadkami złożoności ekosystemów. Jedno jest pewne: te pszczoły nas nigdy nie pożądlą.

Pszczoła chyba do najmilszych nie należy, ale jest aniołkiem w porównaniu z osą, czy szerszeniem.

KZ: Szerszenia lubię porównywać do wilka, bo w zasadzie to trochę taki rozbójnik, ale też nie muskularny, krwiożerczy głupek. Szerszenie mają swój znaczący udział w sprzątaniu i w pewnym sensie również w zapylaniu roślin – gdyż są wszystkożerne. Wiadomo, swoje larwy karmią innymi owadami, natomiast też porządkują sprawy w terenie poprzez eliminację osłabionych osobników czy nawet kolonii, gdzie likwidacja bywa zbawienna w perspektywie innych owadów. Szerszenie przechodzą podobny rozwój biologiczny jak np. trzmiele a swoją hiperaktywność wykazują pod koniec sierpnia, kiedy przychodzi czas na zabezpieczenie ciągłości populacji w przyszłym roku. W tym okresie faktycznie stają się trochę nieobliczalne i natrętne, bowiem kończy się ich życie, a plan trzeba wykonać – wychować nowe pokolenia matek, które zapłodnione przezimują do następnego roku. Identycznie zachowują się osy.

Moja rada: jeśli mamy w swoim otoczeniu gniazdo os czy szerszeni, a ich obecność nie zagraża naszemu życiu, możemy je spokojnie zostawić. Na jesień wszystkie zginą. Zimową porą możemy usunąć gniazdo, gdyż nie ma tam już żywych osobników. Fakt, że jakiś gatunek nam nie odpowiada, nie oznacza, że należy go zwalczać, tym bardziej jeśli nie jest to obcy, inwazyjny gatunek.

Czas na kolejną porcję pytań laika:

Po co pszczołom miód?

KZ: Wszystkie zapylacze nektar traktują jak paliwo. To dzięki węglowodanom mają siłę i energię. Miód jest produktem procesu enzymatycznego w przełyku pszczoły i wykorzystywany jest jako zimowy zapas. Nektar bez tego procesu uległby zepsuciu, zatem w formie miodu pszczoła miodna pobiera pokarm węglowodanowy w okresie zimowym. Pszczoły dzikie nie produkują miodu, ponieważ nie zimują tak jak pszczoła miodna. I tu warto zauważyć, że głównym składnikiem diety pszczół jest pyłek. To jego stały dostęp determinuje obecność pszczół w naturalnym środowisku.

Podkradamy się w tumanach dymu, bo miód jest intratnym, słodkim biznesem. Zostaje coś dla pszczół, czy raczej prowadzimy politykę rabunkową? Jak jest  z szeroko rozumianą etyką w tym biznesie? Pszczoły giną z powodu stosowania w rolnictwie agresywnej chemii. Ilość miodu jest ograniczona, wiec rodzi się kolejne pytanie-ile miodu jest w sklepowym miodzie?

KZ: W Bhutanie bardzo długi czas nie rozwijało się pszczelarstwo bowiem buddyjska ludność nie mogła pogodzić się z tym, że okrada pszczoły z efektów ich pracy. Dopiero z końcem XX wieku, kiedy Bhutan otworzył się na świat, dotarł do nich invert, który pszczelarz może oddać pszczołom jako ekwiwalent za odebrany miód. Pszczelarze z Bhutanu przyjęli, że jest to uczciwe. Oczywiście z perspektywy gospodarczej tak jest. Musimy oddać tyle zapasu węglowodanowego ile zabraliśmy. Inaczej rodzina pszczół miodnych nie przeżyje zimy. Jednak czy jest to zdrowe dla pszczół? Miodu nie jest w stanie zastąpić nic co wyprodukuje człowiek. Możemy w jakiejś części to robić, ale ostatecznie można to porównać do jedzenia pszennego chleba przez całe życie – chyba nikt by na tym nie przeżył. Dlatego produkcję miodu należy potraktować jako wyraz wysokiej symbiozy człowieka z naturą. Pszczoły żyjące dziko w dziuplach produkują niewielką nadwyżkę miodu. Te w ulach poddane hybrydyzacji produkują go tyle, ile jest miejsca i dostępnego nektaru. Te pierwsze pozwalają w swojej przestrzeni żyć innym owadom żywiącym się nektarem i pyłkiem. Drugie to fabryka miodu zaprogramowana przez człowieka. Wybór i odpowiedź pozostawiam czytelnikowi. Z pewnością pszczelarstwo jest potrzebne. Potrzebne jest również dobre planowanie rozmieszczenia pasiek, pod względem sanitarnym, ale przede wszystkim ze względu na ograniczony dostęp do pokarmu. Oceniam, że współczesne pszczelarstwo będzie najważniejszym wektorem spadków populacji pszczół dziko żyjących. Swoją działalność edukacyjną koncentruję głównie na przekazywaniu pszczelarzom tej właśnie informacji. Sam mam pasiekę i wiem, że jak pszczoły przyniosą 10 kg miodu, to interesu nie ma. Wiem również, że jak przyniosą 60kg, to oznaczać będzie, że innym pszczołom zabraknie, żeby przeżyć.

A teraz w las. Na drzewach w okolicy Międzygórza zauważyłem kilka zawieszonych barci. To powrót do starej tradycji?

KZ: Bartnictwo to piękna tradycja. Jeśli miałbym wymienić, co stanowi o naszej narodowości, kulturowości, to bartnictwo jest jednym z tego elementów. W Polsce szacuje się, że było około 100 000 pni bartnych. Zatem produkcja miodu, a przede wszystkim wosku, była imponująca, o czym stanowią dawne przekazy. Jednak to, co robimy w Nadleśnictwie Międzylesie, to nie jest element powrotu bartnictwa. Wywieszamy na drzewach sztuczne dziuple, które swym kształtem faktycznie przypominają kłody bartne. Dziuple są elementem projektu o nazwie Bartnicy Sudetów – co może jest trochę mylące, ale pozwala ukierunkować rozmowę na coś, co znamy i raczej wszyscy lubimy. W naszych dziuplach żyją rozmaite organizmy, oczywiście pszczoły miodne ale i np. dzięcioł czarny. Powodem, dla którego wywiesiliśmy 1000 szt. dziupli jest fakt, że w międzyleskich lasach stale występują pszczoły miodne żyjące w dziuplach. Liczebność dziupli niestety każdego roku się zmienia z uwagi na silne wiatry. W związku z tym chcieliśmy wesprzeć ochronę miejscowych podgatunków pszczół miodnych, które już są, a których siedliska dynamicznie się zmniejszają. Tym samym zyskaliśmy jedyny na świecie model umożliwiający prowadzenie badań nad natywnymi podgatunkami pszczół miodnych. To wielka rzecz. 

Czym charakteryzuje się miód pozyskany w lesie?

KZ: Miód pozyskany w lesie charakteryzuje się bogactwem, który jest w lesie. Tu nie ma monokultur. Tu w podszycie, podroście a wreszcie gdzie na polanach śródleśnych pszczoły zmuszone są szukać akurat kwitnących roślin i zbierać nektar, jaki jest. Miód leśny to unikalny produkt. Tego miodu nigdy nie będzie wiele, bowiem ekosystemy leśne nie są zaprojektowane do gospodarczego pozyskiwania miodu. Tu rozliczne gatunki pszczół i innych zapylaczy ma swoją całoroczną stołówkę. Las nie jest jednak łanem rzepaku, na którym można zgromadzić ponadprzeciętny magazyn miodu.

Gdzie szukać dobrego miodu? Czym się kierować w zakupach?

KZ: Każdy miód jest dobry. Musi jedynie być miodem, a nie cukrem. Przede wszystkim polecam spożywanie miodu od lokalnych pszczelarzy. Marketing miodów z Nowej Zelandii sugeruje, że są miody lepsze i gorsze. To nie prawda. Najlepsze miody, są od pszczelarza, który mieszka blisko nas.

Szalejący wirus spowodował, że zamknęliśmy się w swoich domach. To czas dla rodziny, czas remontów, wiosennych prac w ogródku. Na koniec będę więc wdzięczny za poradę-jakie gatunki roślin powinienem zasadzić, by w ten skromny sposób pomóc pszczołom?

KZ: Uważność i umiejętność obserwacji. To dwie najważniejsze rzeczy które powinny determinować to, co sadzimy. Unikajmy roślin obcych, inwazyjnych. Świetny jest rumianek, który daje obfity dostęp do pyłku. Świetny jest dereń, który daje cień, wiosenny pożytek dla zapylaczy, a wreszcie genialne owoce. Podglądajmy otaczającą nas przyrodę i starajmy się jedynie ją naśladować. Łany kwietnych łąk to nie jest odpowiedź na potrzeby zapylaczy. To działa wręcz odwrotnie. W ramach projektu Bartnicy Sudetów zakładamy kwietne łąki, są to jednak łąki, które naturalnie tu były. My jedynie popieramy ich obecność. W zasadzie są narzędziem do edukowania społeczności lokalnej. Pokazujemy, że kwietna łąka to taka, która odpowiada lokalnym siedliskom, czyli popularnie mówiąc chwasty. Tego potrzebują pszczoły.

Edukacja, o której Pan wspomniał, jest kluczem do zrozumienia otaczającego świata. Ten wywiad jeszcze bardziej rozbudził moją ciekawość. Jestem też przekonany, że zaciekawi czytelników Rewild.pl. Czy organizujecie dla zainteresowanych tematem spotkania edukacyjne?

Oczywiście. Wraz z moją żoną prowadzimy zajęcia edukacyjne przybliżające zagadnienia pszczół, ich siedlisk i preferencji pokarmowych. Zajęcia, które zaangażują w poznawanie świata zarówno dzieci jak i dorosłych. Posiadamy również ofertę dla bardziej wymagających, jak np. pracownicy Lasów Państwowych, gdzie szeroko omawiamy zagadnienia związane z ochroną pszczół w ich naturalnym środowisku. Pomimo, że pszczoła miodna nie jest objęta żadnym programem ochronnym, potrzeba ochrony jej miejscowych podgatunków żyjących w naturalnym środowisku jest niezwykle ważna i potrzebna. Zagadnienie Kompleksowej Ochrony Pszczół to element mojej pracy badawczej, którą dzielę się w trakcie tych właśnie szkoleń.

Ważną częścią Waszego projektu są ogrody biocenotyczne wraz z hotelami dla owadów.  Gdzie się znajdują?

Ogrody o których pan wspomina to element dużego projektu Bartnicy Sudetów, realizowanego przez Nadleśnictwo Międzylesie we współpracy z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Ta część projektu realizowana jest we współpracy z sołectwami na Dolnym Śląsku. To na ich terenach zakładamy ogrody i siedliska dla zapylaczy. W ten sposób realizujemy ważny program edukacyjny. Społeczeństwo nie posiada usystematyzowanej wiedzy w tematyce wspierania zapylaczy. Wiele się mówi o tym, że zapylaczy jest coraz mniej i że należy je chronić. Jednak nie wszystkie doniesienia medialne odpowiadają ich potrzebom, albo wręcz negatywnie oddziaływają na środowisko. Pszczół miodnych w Polsce jest zdecydowanie za dużo. A to one są najczęściej podawane jako przykład wspierania zapylaczy. Zakładanie kolejnych pasiek nie jest dobrym rozwiązaniem. Wsparcia wymagają pszczoły dziko żyjące. To one tworzą różnorodny krajobraz apifauny. W Polsce żyje niemal 470 gatunków pszczół –przy czym gatunek miodnej pszczoły to tylko jeden z nich. Zakładanie tzw. Hoteli dla owadów ma społeczeństwu przybliżyć właśnie tę różnorodność oraz potrzeby siedliskowe rozmaitych pszczół. Zakładane ogrody to prawdziwe kwietne łąki, choć często spotykam się z zarzutem, że to zwykłe pola chwastów. Tak, bo chabry, maki, dziewanny i wrotycze to jest odpowiedź na potrzeby zapylaczy. Promowane w mediach łany roślin kwiatowych, często w składzie zawierające obce gatunki roślin, to pomysł na dobrą sprzedaż, ale nie na wspieranie pszczół i innych zapylaczy. Rozglądnijmy się po naszej okolicy. Sprawdźmy co tam rośnie, kwitnie. Starajmy się tę przyrodę naśladować, ale nie zmieniać jej krajobrazu według naszych wyobrażeń. Aktualnie założone są dwa ogrody w Gniewoszowie i Goworowie na terenie gminy Międzylesie. Następne są już zaplanowane do realizacji. Łącznie przewidujemy założenie 30 podobnych obiektów. Niestety sytuacja epidemiczna w Polsce trochę utrudnia nam w tym momencie realizację niektórych zadań.

Trzymam kciuki za dalszy rozwój Projektu. Myślę, że przy okazji wywiadu, podaliśmy “na tacy” świetny pomysł na rodzinną wycieczkę, połączoną z obserwacją przyrody. Niech się tylko ta historia z wirusem zakończy…

Dziękuję za tę szalenie ciekawą rozmowę.

*Wywiad okraszony został zdjęciami autorstwa Konrada Zaremba.

Na koniec zapraszam Was na materiał filmowy z portalu Obrazy Lasu Jakub Wencek. Inspiruje, daje do myślenia, motywuje do działania.

0 Comments

Leave A Comment

Your email address will not be published.