We are culture science and a quest for design lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit.

Rewild.pl

Dotknąć dna – wywiad z Krzysztofem Danków

Przeprowadzając wywiad z Księdzem Pawłem Michalewskim (Księdzem na rowerze), automatycznie pomyślałem o Tobie. Opole i sport są doskonałym łącznikiem.

Sport to zdrowie? Sport, bez względu na dyscyplinę, kojarzy mi się z łamaniem własnych barier.

KD: Sport jest zdrowiem, jeżeli jest racjonalnie i rozsądnie uprawiany. Należy posiadać plan na ”swój sport” i się go trzymać. Aktualnie na rynku dostępna jest różnorodność sprzętu, środków do suplementacji, kuszą różne, sezonowe mody. Musimy posiadać solidne fundamenty, by wiedzieć co, jak i po co robimy. Plan i wiedza – jak to mamy, to złamaliśmy bariery swojej niewiedzy. Wtedy możemy zacząć myśleć o łamaniu barier sportowych.

 

Jak zaczęła się Twoja sportowa przygoda? Co było Twoim zapalnikiem i motorem napędowym w triathlonie?

KD: To może zabrzmi śmiesznie, ale 100 kilogramów mojego ciała pobudziło mnie do działania. Stanąłem przed lustrem i powiedziałem sobie, że chcę to zmienić. Chcę sznurować buty bez ryzyka, że zostanę uduszony przez mój brzuch. Pomyślałem, żeby zrzucić tyle sadła to niezbędna jest aktywność fizyczna, bo samą dietą nie dam rady.

To był zapalnik, żeby zacząć biegać. Postawiłem sobie cel, by nie mieć wymówek. Założyłem, że za pół roku przebiegnę półmaraton. W maju byłem już po nim. Potrzebowałem kolejnego wyzwania. Poprzeczkę podniosłem dwukrotnie, czyli start w maratonie.  Cztery  miesiące później zadebiutowałem we wrocławskim maratonie. To było trochę za szybko. Finalnie ukończyłem go w 4:05:49, później trzy dni uczyłem się chodzić. Potem były kolejne maratony, podczas których nabierałem doświadczenia i rozwijałem swoją biegową przygodę.

W tym czasie, przez czysty przypadek, oglądałem w internecie mistrzostwa świata na pełnym dystansie Iron Mana. Nie mogłem uwierzyć, że Ci zawodnicy potrafią połączyć na raz trzy dyscypliny. Coś wspaniałego – pomyślałem. Tak zaczęła się moja przygoda z triathlonem.  Na starcie pojawiła się jednak drobna przeszkoda – nie potrafiłem pływać haha 🙂 Po kilku telefonach miałem już trenera. Było bardzo ciężko. Woda nie chciała za mną współpracować, ale zaparłem się i po dwóch tygodniach potrafiłem przepłynąć 25 metrowy basen. Z każdym miesiącem zwiększałem pokonywany dystans. Wiedziałem już, że moim następnym celem będzie ukończenie dystansu na pełnym Iron Manie (3,8 km pływania, 180 km rowerem i 42 km biegu). Marzenie przerodziło się w realny cel i choć wiedziałem, że do niego jest jeszcze bardzo długa droga, to parłem do przodu.  Finalnie potrzebowałem trzech lat, by stanąć na mecie Iron Mana w Bydgoszczy z czasem 11 godzin 27 minut i 25 sekund. Organizatorzy pozwolili  mi wbiec na metę z moimi synami. To było coś niesamowitego!

Czy to sport dla każdego?

KD: Myślę, że tak. Triathlon to połączenie trzech dyscyplin: pływania, kolarstwa i biegania. Daje szerokie możliwości. Po pierwsze jest mniej kontuzjogenny niż uprawianie pojedynczej dyscypliny sportu. Po drugie wszechstronniej rozwija nasze ciało a po trzecie – jest mniej monotonny.

Na ostatnim triatlonie w Opolu widziałem wiele nowych osób, które zapragnęły spróbować tej przygody i to jest piękne. Triatlon to nie tylko dystans Iron Mana. Są jego krótsze wersje jak np. 1/8 czyli 450 metrów pływania, 22,5 km roweru i 5,2 km biegu. Są wersje crossowe na rowerach MTB, górskie czy odmiany triatlonu: aquatlon czyli pływanie i bieg lub duatlon rower i bieg. Jestem przekonany, że w tej różnorodności każdy może znaleźć coś dla siebie.

Po tylu startach nie znudziło Cię to jeszcze? Wpisowe, przygotowania, start, meta a potem następna impreza?

KD: Dla mnie najważniejszy jest triathlon i frajda z uprawiania tego sportu. Start odbieram jako czas spotkania się ze znajomymi i pościgania się na wspólnej trasie. Niestety zauważam od jakiegoś czasu, że imprezy triathlonowe idą w coraz większą komercjalizację, wzrost masowości  i co za tym idzie, spadek jakości tych imprez. Krótko mówiąc, niektórzy organizują imprezy biegowe czy triatlonowe, aby na nich zarabiać. Propagowanie sportu schodzi na dalszy plan. Smutne to, ale prawdziwe. 

Najnowszy projekt, czyli bieg po wszystkich szczytach Korony Gór Polski jest celowym odejściem od tego typu imprez. Cały proces przygotowywania, od jego początku do końca, jest na moich i kolegi  barkach. To mi się bardzo podoba. Mogę powiedzieć, że przygodę z Koroną Gór Polski zacząłem już w październiku i cały czas  trwa, aż do czerwcowego finału, na szczycie Śnieżki.

Nigdy nie byłem wybitnym sportowcem ale najwięcej serca, potu i łez poświęciłem wspinaczce skalnej i psim zaprzęgom. Ta druga pasja przekształciła się nawet w półprofesjonalny sport. Włókna węglowe, ciuchy, smary do sań, odpowiedni pokarm dla psów, pogoń za uciekającymi sekundami. To już historia. Pozostało wrażenie, że z każdą wyczynową sekundą coś z pierwotnej pasji utraciłem. Jak do tej sprawy Ty podchodzisz? Zapłaciłeś już? Wiesz kiedy zrobić krok do tyłu? …A może jest wręcz odwrotnie- wyczyn jest najdoskonalszą formą sportu a złoty medal tłumaczy wszystko?

KD: Jest taki żart wśród triathlonistów: trenujesz triathlon do momentu, kiedy twoja żona dowie się ile ten sport kosztuje.  Faktycznie można mieć nowy rower za 3-5 tys. lub maszynę za 50 tys. Pytanie – czego oczekujesz, ile potrafisz wycisnąć z takiego sprzętu oraz ile możesz na to wydać.

Zgodzę się, że panuje powszechne ściganie się producentów w  zakresie nowych technologii i trendów. Mimochodem stajemy się zakładnikami takiej sytuacji do momentu, w którym zadamy sobie pytanie-po co to robię?  Ja robię to,  bo lubię, a  złotym medalem aktualnie jest chęć niesiania pomocy. To kwestia priorytetów, a te potrafią zmienić w jednej sekundzie. Dziś chcę zwrócić uwagę na badania profilaktyczne u mężczyzn, bo jestem świadomy, że ten temat mocno leży i wśród nas facetów, jest po prostu tabu.

Pogadajmy więc o motywacji.

KD: Pewnego dnia pojawia się diagnoza. W jednej chwili uświadamiasz sobie, że niebawem możesz umrzeć. Dotykasz dna. Masz dwa wyjścia: poddać się lub walczyć. Wybrałem tą trudniejszą drogę. Chcę żyć i z całych sił będę walczył. To dało mi olbrzymiego kopa do działania. Moją motywacją jest to, żeby inni mężczyźni regularnie się badali i nie musieli przeżyć tego, co przeżyłem ja i moi najbliżsi. Chcę, aby każdy facet trzymał zawsze rękę na pulsie i nie pozwalał, by los decydował za nich- tak jak było to w moim wypadku. Nie badałem się, bo nie miałem świadomości. Teraz apeluję w tej kwestii. Chcę, żeby dla moich synów badanie męskich narządów było tak oczywistą sprawą, jak mycie zębów.

Po tym co przeżyłem, po otarciu się o realną śmierć, mocno zmieniłem swoje oczekiwania i pragnienia w życiu. Aktualnie cieszę się życiem, niosę sobą tą radość i robię to, co kocham.

Życie jest najcenniejszym z darów.

KD: Życie jest bezcenne. Niestety w większości przypadków zaczynamy to rozumieć, kiedy już jesteśmy chorzy. Dlatego celem mojego manifestu jest zwrócenie uwagi na regularne  profilaktyczne wykonywanie badań.  Hasło przewodnie – “masz jaja, idź na badania” nie pozostawia żadnej niejasności.

Sam 2 lata temu miałem zdiagnozowany nowotwór złośliwy jądra. Wiem jak trudny  to był okres dla mojej rodziny i dla mnie. Tutaj w dużej mierze sport pomógł mi wyjść z tej choroby. Dzięki niemu byłem silniejszy psychicznie i potrafiłem podjąć szybko bardzo trudną decyzję. Była nią  amputacja zarażonego nowotworem jądra. To finalnie pozwoliło uchronić mnie przed dalszymi przerzutami na inne wewnętrzne narządy ciała. 

Dlatego, kochani, wykonujcie regularne badania. One pomogą zadbać o wasze zdrowie i pozwolą wam żyć w większym komforcie, a przede wszystkim mogą uchronić was przed groźną a czasem śmiertelną chorobą.

Zależy mi na tym, żebyśmy my mężczyźni podwyższyli świadomość dbania o swoje zdrowie. Kobiety potrafią regularnie odwiedzać ginekologa i wykonywać profilaktyczne badania. U mężczyzn-stres i wstydliwość kładzie na szali zdrowie i życie .To jest przykre i bardzo niepokojące. Postanowiłem, że swoją osobą dam przykład. Byłem aktywny sportowo, trzymałem dietę, ale nie mając świadomości o potrzebie badań profilaktycznych, zachorowałem na nowotwór. Dlatego profilaktyka jest tak ważna. 

Twoje fantastyczne poczucie humoru i duży dystans do wielu spraw pozwalają przypuszczać, że ten projekt faktycznie będzie na lajcie. Twoja osobista motywacja i sportowe zacięcie sugerują jednak twardą walkę o każdy zaplanowany kilometr. To co będzie na lajcie?

KD: Na lajcie to będzie tylko zimne piwo na Śnieżce, jak ukończymy Koronę Gór Polski 😀

Projekt Biegowa Korona Gór Polski na lajcie powstał podczas opolskiego festiwalu gór. Byłem na prelekcji Agnieszki Korpal, która opowiadała  o tym, jak przebiegła Koronę Gór Polski . Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Pomyślałem, że też chcę to zrobić, no i robię 🙂

Siedziałem prawie miesiąc przed mapami. Wydzwaniałem i spotykałem się z Tomkiem Łopianiakiem, z którym tą koronę chcemy przebiec. Zastanawialiśmy się skąd zacząć naszą koronę, w jakiej kolejności wbiegać na szczyty, od której strony, jakim szlakiem, gdzie tam można zaparkować samochód,  czy noclegi w samochodzie i jak, co jeść przez te kilka dni, żeby nas energia nie opuściła i żołądek był w stanie “biegać”. Pytań było mnóstwo. Na szczęście na sporą część już znamy odpowiedź, a pozostałe będą musiały się rozwiązywać w trakcie biegu. Przy okazji radziłem się kilku osób, w tym z Agnieszką Korpal, która już przebiegła Koroną Gór Polski i mocno mi pomogła w kilku kwestiach organizacyjnych.

Aspekt sportowy przesunął się na drugi plan, ale oczywiście jest istotny i o niego cały czas będę walczył. Zdaję sobie sprawę, że ten projekt nie należy do najłatwiejszych. Chcemy w czasie krótszym niż tydzień wbiec na 28 szczytów, które wchodzą w skład Korony Gór Polski. W sumie daje to dystans biegowy bliski 200 km z ponad 11 km wspinaczki pod górę.  Żeby dotrzeć pod każdą górę musimy dodatkowo przejechać 2.000 km samochodem i  w tym wszystkim znaleźć czas na regenerację.

Umieszczenie “na lajcie” po nazwie  “biegowa korona gór polski” miało być takim mrugnięciem oka, a tak naprawdę wiele potu będziemy musieli przelać, żeby ukończyć ten dystans. Jak chce się zwrócić uwagę na coś istotnego, to trzeba coś dać- my dajemy swój wysiłek w konfrontacji z ambitnym celem sportowym, bo chcemy nim zwrócić uwagę na zaniedbany temat profilaktyki u mężczyzn. 

fot.Piotr Naskrent / Maratomania.pl

Zapraszam na moją stronę na FB: Biegowa Korona Gór Polski na lajcie, gdzie wyzwaniami sportowymi zwracam uwagę na profilaktykę u mężczyzn, poganiam szanownych panów na badania i przedstawiam budujące postawy znanych osób ze zdiagnozowanym nowotworem. Masz jaja idź na badania, a Wy drogie panie, pogońcie swoich słodziaków, żeby się przebadali i zaczęli regularnie to robić.

 

Dziękuję za rozmowę. Trzymam mocno kciuki za projekt. Jednocześnie mam nadzieję, że Twoje słowa szeroko pójdą w świat i głęboko zapadną w pamięci. Ważne tematy warto nagłaśniać a pomocy nigdy nie jest zbyt wiele.

Leave a comment

You don't have permission to register