" Zostaw świat lepszym niż go zastałeś "

Test nie test czyli wyprawa w stylu Modern Classic

Do wyjazdu w Bieszczady szykowałem się od miesiąca. Wiele lat minęło, wiele wody w Sanie upłynęło od mojego ostatniego pobytu w tych dzikich górach. I oto jestem a właściwie jesteśmy, bo towarzyszy mi mój przyjaciel Adam. Wetlina, 5 rano, jeszcze ciemno…

Postanowiliśmy przeczekać godzinkę w wiacie przystanku autobusowego. Czas szybko mijał na rozmowach o wszystkim i o niczym. Czerń powoli ustępowała jesiennym barwom, spowitym jeszcze w porannych mgłach. Nawet ciepło. Ruszamy na szlak. Nasz dzisiejszy cel to Ustrzyki Górne, Połoniną Wetlińską i Caryńską. Jakieś 24 km w pełnym rynsztunku.

Dziki zwierz poszedł już spać. Towarzyszy nam świergot ptaków, no i wszechobecne błoto. Szybko pojąłem, że nie ma sensu omijać kałuż i błocka. Zakupione buty Meindl Vakuum GTX to nie buty do garnituru. Zaimpregnowałem je jeszcze w domu firmowymi kosmetykami Sportwax i Wet-Proof. W jednej chwili te piękne buty pokryły się patyną. Podczas całego dnia w górach ani razu nie straciłem przyczepności a bieżnik wibramowej podeszwy doskonale bronił się przed lepiącym błockiem. Wysoki gumowy otok zapewniał komfort psychiczny podczas przechodzenia przez kolejne wodne przeszkody. Tego dnia było ich sporo…

Bieszczady o tej porze roku są piękne i puste. Są też kapryśne. Nic nie zapowiadało zmiany pogody, ani smartfon, ani niebo. Po przekroczeniu linii drzew zaatakowało wietrzysko. Zmachani, ale zadowoleni z bycia tu i teraz, opieraliśmy się mocnym podmuchom. Natura dołożyła więc rzęsisty deszcz, który zacinał z tyłu i jednego boku. To był test naszej determinacji i ubrań. Im bliżej Chatki Puchatka, tym gorsze warunki. Morze błocka, temperatura spadła w okolice zera, deszcz zamienił się w mokry śnieg. Widać NIC, no może z 20 metrów wytarmoszonych wiatrem traw. W chatce przywitała nas grupa zmarzniętych turystów. Czas tu się zatrzymał. Temperatura wewnątrz niewiele różni się od tej zewnętrznej. Każdą szparą wciska się wiatr. Ciepła zupa poprawia nastroje. Wymieniamy pierwsze wrażenia. Możemy się też pokusić się o pierwsze porównania Naszego sprzętu.

Na tym etapie moje buty Meindl zdały egzamin na piątkę. Zero uślizgu, suche w środku, wygodne niczym kapcie. Warto dodać, że mam je pierwszy dzień na nogach. /faktycznie nie wymagają dotarcia, rozchodzenia/.

Adam ma buty marki Salomon. Podczas Naszych wcześniejszych wycieczek w dobrych, suchych warunkach świetnie się sprawdzały. Są uniwersalne, lekkie i bardzo wygodne. Tu jednak zawiodły. Błoto zalepiało bieżnik i przyjaciel wywinął kilka spektakularnych orłów. Buty poddały się pod naporem wody. Dalsze omijanie kałuż jest już bezcelowe.

Po kilku nieudanych zakupach na jeden sezon i po okazyjnej cenie zrozumiałem, że buty to jedna z najważniejszych części turystycznego ubioru a zdrowie ma się jedno. Mam wrażenie, że w tym porównaniu wygrała klasyka, skóra, impregnat nad technologicznymi nowinkami.

PS. Ważną i często lekceważoną częścią ubioru są skarpety. Ja zdecydowałem się na mięsiste, firmowe skarpety Meindl Magic Sock . Dużo czasu poświęciłem też na dobranie odpowiedniego rozmiaru buta i marki /każda firma ma swoje kopyto do szycia obuwia/. W zależności od producenta zaleca się zakup butów w rozmiarze większym o jeden, półtora od zwyczajowo noszonego.

Ciuchy…
Obaj mieliśmy termoaktywne bokserki i koszuli oraz cienkie polary, tzw setki jako warstwę środkową (Jack Wolfskin Gecko). To strzał w dziesiątkę w przypadku intensywnej aktywności, no i wysokiej potliwości facetów po czterdziestce, z lekką nadwagą, chodzących w góry raz w miesiącu, bez większej zaprawy.
Adam jest fanem marki Jack Wolfskin. Na wspomniany polar założył doskonały softshell Turbulence. To model bez membrany, o bardzo wysokiej oddychalności. W parze z polarem Gecko działa wyśmienicie. Uzupełnieniem na czas niepogody jest lekka kurtka przeciwdeszczowa Cloudburst. Tu jednak spory zawód. Zdaniem Adama, kurtka ta świetnie sprawdzi się w warunkach miejskich ale przy chodzeniu w górach, z plecakiem i bez, nie jest kompatybilna z resztą warstw. Wilgoć odkładała się na wewnętrznej stronie materiału i cała robota warstwy 1 i 2 zostały zaprzepaszczone. Przyznać uczciwie jednak trzeba, że ochroniła przed wiatrem i zacinającym deszczem. Koncepcja całego stroju się broni ale warto pokusić się o  wyższy i niestety droższy model kurtki, kierując nie tylko wagą ale i zwiększoną oddychalnością warstwy trzeciej.

Po latach chodzenia w alpinistycznych ciuchach, złapałem refleksję, że przy zwiększonej aktywności w niesprzyjających warunkach atmosferycznych nawet materiał gore-tex nie spełnia moich oczekiwań w zakresie oddychalności. Postanowiłem więc sprawdzić odzież Fjallraven, materiał G1000 i całą filozofię Firmy. Zanim rozwinę wątek, wtrącić na szybko muszę:

 

Tak, Fjallraven to jedna z droższych marek. Uważam jednak, że odzież turystyczną winno się kupować raz a dobrze, na lata /w moim przypadku wychodzi, że raz na jakieś 10 lat/. Jeśli powyższe nie jest uzasadnieniem ceny, może troska o naturę już będzie. Fjallraven stawia na ekologię, recykling, zadowolonych pracowników. To kosztuje.

Użytkowanie odzieży Fjallraven może zaburzyć domowy podział ról. Zwyczajowo impregnacja materiału G100 odbywa się przy użyciu letniego żelazka. Jestem pewien, że żona będzie się bała prasować tak drogie spodnie czy kurtkę a żelazko w rękach dumnego z zakupu faceta stanowić może pretekst do delegowania nowego obowiązku – prasowania swoich koszul czy też dziecięcych tshirtów. Oczywiście jest wiele dobrym marek. Ja wybrałem Fjallraven. Pokochałem ten klasyczny, nawet trochę oldschoolowy styl Modern Classic i bardzo przemyślane detale. Materiał G1000 jawi mi się jako możliwie uniwersalny. Parametry oddychalności, wodoodporności zależą w dużej mierze od Nas samych. Użytkownik dostosowuje impregnację /lub jej brak/ do warunków pogodowych. Impregnacja możliwa jest także na szlaku, mądrze korzystając z ogniska, kuchenki czy suszarki. Jak jest w praktyce? Moja kurtka KEB z dużym plecakiem na plecach spisuje się świetnie. Jest jak druga skóra. Jest elastyczna, nie krępuje ruchów. Ma doskonałe właściwości oddychające. Zakochałem się w niej. Faktem jest, że zacinający deszcz i mokry śnieg powoli, systematycznie moczył ubranie. Dotyczy to także moich spodni Fjallraven Barents Pro. Do Chatki Puchatka wchodziłem w lekko mokrych ciuchach. Zatem czy to był dobry zakup? Oczywiście tak. Można postawić na pełną oddychalność kurtki, nie impregnując jej. Na czas deszczu wystarczy założyć pałatkę lub foliowy płaszczyk za 5 pln kupiony w kiosku… lub należycie zaimpregnować ciuchy kostką Greenland Wax. W tej koncepcji zawodzi jedynie czynnik ludzki. Zaimpregnowałem tylko niewielki fragment ubrania dostosowując odzież do warunków atmosferycznych przewidzianych w prognozie pogody. Ta, jak na wstępie napisałem, szybko się zmieniła. Na czas postoju w schronisku założyłem hybrydową kurtkę puchową Zenon Jacka Wolfskina, aby złapać temperaturę.

Wróćmy jednak na szlak. Pierwszy moment po wyjściu ze schroniska był bolesny. Adam w mokrych butach, ja mokrych ciuchach. Wiatr był silny i już po chwili moje ciuchy wyschły a 15 minut marszu spowodowało, że krew stała się znowu płynna i ciepła. Wiatr pomaga nam w zejściu. Mijamy kilku turystów. Są zmęczeni, uśmiechnięci i przygotowani do takiej wycieczki (to cieszy). Błoto wciąż ogromne ale bonusem są pierwsze nieśmiałe promyki słońca. Atakujemy kolejną połoninę już w pięknej pogodzie. Plecaki , pogoda z pierwszej połowy dnia i brak treningu przed wyprawą sprawiają, że odczuwalny dystans to jakieś 40 km. Do Ustrzyk Górnych dochodzimy o 17.00. W samą porę, bo jeszcze trzeba znaleźć jakieś spanie i grzejnik do wysuszenia butów. Ugościł Nas Kremenaros.

Dzień II

Następnego dnia rano, krusząc wysuszone błoto na butach i spodniach rozmawiamy jeszcze o połoninach. Szlak turystyczny, zwyczajowo szeroki na 1,5 metra miejscami zrobił się szeroki na 3 metry. Naszym zdaniem warto zbudować proste kładki na większej części szlaku a uratujemy Połoniny. Kładki sporadycznie spotkane pierwszego dnia paradoksalnie były w miejscach … suchych.
Spodnie Barents Pro po wyczyszczeniu wyglądają jak nowe. Chowam nóż, mapę i inne niezbędne rzeczy do licznych kieszeni i ruszamy. Fajnie, bo pierwszy raz je katuję w plenerze i zero obtarć, które w zwykłych spodniach czasem pojawiają się tu i tam.
Wołosate. Po zakupie biletów wstępu do Parku /sic: ceny są różne w zależności od popularności szlaku !/ ruszamy na Tarnicę. Dziś na lekko, dziarskim krokiem. Jest fajna pogoda. Po wyjściu z lasu znowu wieje a na górze już pierwszy śnieg. Zamykam boczne otwory wentylacyjne kurtki Fjallraven Keb i zakładam kaptur.

PS. W zakresie wspomnianych otworów mam wniosek autorski. Otwierając boczne zamki mamy pełną przewiewność stroju ale ręce podczas wędrówki można by schować pod warstwą kurtki. Warto rozważyć wewnętrzną kieszeń na dłonie. W przeciwnym razie przyda się cienki polar pod spód ale z kieszeniami. A z tym kapturem jest ciekawa sprawa. Można mieć wrażenie, że jest nieproporcjonalnie duży, dziwny jakiś . W praktyce jest fenomenalny. Jak trzeba – jest zwyczajny. Jak jest zamieć śnieżna lub wiatr, jednym ruchem można odchylić dodatkową część i stworzyć wokół twarzy długi, chroniący od warunków atmosferycznych komin. Ten patent oczywiście ogranicza nieco widoczność.
Jest mroźno, zmemłana ziemia zakrzepła. Idzie się świetnie. Pod koniec czerwonego szlaku znowu pada. Blisko już do Ustrzyk Górnych. Tam czeka ciepłe jedzonko, kołderka, grzejniczek.

Dzień III

Nie byliśmy pewni, czy wyruszymy na szlak. W nocy padało, pogoda z tych barowych raczej. Ranek przywitał nas jednak znośną aurą i podjechaliśmy w dzikszą część gór, by dojść do źródeł Sanu. To nie jest wymagający szlak, nie zdobywamy szczytów a kilometry i refleksję, jak można było zrównać z ziemią takie wsie, takie zabytki, taką historię… Piękna okolica, zero ludzi, jedynie samotny wilk lub może ryś przeciął Nam drogę na zaśnieżonym dukcie. Skrzyżowały się Nasze tropy niepostrzeżenie.
Sporo kilometrów w nogach, kilka kilo mniej. Kilka nowych przemyśleń. Z pewnością zakup stuptutów, Adam szuka już nowych butów, ja pragnę plecak Kajka 75 Fjallraven by nosić lepiej i milej. Do zobaczenia na szlaku.

 

Zakupy robiłem w Hunt-fish  Duża wiedza, szybka krajowa dostawa, produkty tylko najwyższej jakości !

0 Comments

Leave A Comment

Your email address will not be published.